Dreams
Album „Dreams” ukazał się 1 listopada 1986 roku i był dziewiętnastym w dyskografii Schulze. Układ kompozycji na albumie „Dreams” jest podobny do ułożenia kompozycyjnego menu na płycie poprzedniej, czyli „Inter* Face”. Dziewiętnasta płyta w dorobku Mistrza składa się z czterech krótszych utworów i jednego dłuższego, niejako suity kończącej nasze obcowanie z muzyką „Dreams”. Początek zaczyna się jakby klasyczną uwerturą, ale niech nas nie zwiedzie ten pierwszy fragment kompozycji „A Classical Move”, bowiem po kilku dźwiękowych sekwencjach muzyka nabiera charakterystycznego rytmu i tempa, charakterystycznego dla muzyki Klausa Schulze, dodajmy nowego spojrzenia artysty na elektroniczną muzykę. No by niby znane, niby wcześniej gdzieś to już słyszeliśmy te konstrukcyjne formy, a jednak nie da się nie odczuć powiewu świeżości i pięknie zaprogramowanego rytmu dźwięków w „Klasycznym ruchu”. W drugim utworze „Five To Four” Schulze zaskakuje nas orientalną muzyką, pomysłem na dalekowschodnie brzmienie, które zamienia się w orientalne obrazy, które mimowolnie przesuwają nam się przed oczami. Umiejętne żonglowanie tonami i wzbogacenie głównego motywu dodatkowymi dźwiękami tylko ubarwia stylistycznie kompozycję.
Dziewięciominutowa tytułowa kompozycja, to ponowne „klasyczne” rozpoczęcie z przewagą dźwięków przypominających dęte instrumenty, ale potem na pierwszy plan przenika syntetyczna muzyka elektroniczna z charakterystycznym dźwiękiem przypominającym róg w tle. Muzyka, która ciągnie nas w nieokreśloną przestrzeń jest przepięknym przetworzeniem głosu aniołów, a gdzieś za mgłą, za chmurami dostrzegamy nieokreśloną jasność, ciepłą i przyjazną. Cudownie wykreowany pejzaż muzyczny. Moim zdaniem „Dreams” to chyba najciekawsza kompozycja na tej płycie. Czterominutowa miniaturka zatytułowana „Flexible” snuje się powoli, ale z mocnym bitem i raczej niespotykanym dotąd w kompozycjach artysty ciekawym, innym brzmieniem gitary w wykonaniu Nunu Isy. Całość wieńczy najdłuższa kompozycja „Klaustrophony”, która daje nam ponad 24 minutową ucztę stylistyki Klausa Schulze, która w tej suicie zmierza do klasycznych dzieł artysty. Z wolna, nie śpiesznie snuje się muzyka okraszona dzwoneczkami, jawiącymi się jak kryształki lodu, opadające na ziemię. Potem jak w klasycznych dziełach Mistrza, muzyka przyśpiesza. Ten spokój zostaje jednak zakłócony, albo raczej wzbogacony przez zmianę rytmu kompozycji. Charakterystyczny pęd elektronicznym dźwiękom nadaje jednostajny rytm perkusji i gitary basowej. W kompozycji mamy jeszcze jedną niespodziankę. Mianowice sekwencja gitary akustycznej z jednej strony przypomina klasyczną formę muzyczną, a z drugiej z kolei jawi nam się jako hiszpański motyw. W „Klaustrophony” swoje wokalne umiejętności zaprezentował Ian Wilkinson, a jego momentami upiorny głos wprowadza do tej niezwykłej suity kolejne zaskoczenie.